Strona:Edmund Krzymuski - O odpowiedzialności karnej zwierząt.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
16
O ODPOWIEDZIALNOŚCI KARNEJ ZWIERZĄT.

szający? Bynajmniej. Kto tylko zajmował się edukacyą psa, kota lub konia, ten przyzna, że karcenie jest wybornym środkiem dla wyleczania tych zwierząt od pewnych wad ich temperamentu i dla zaszczepiania w nie pewnych przymiotów dodatnich.
A więc, jeżeli z jednej strony zwierzęta podobnie jak człowiek mogą popełniać czyny, którym nadajemy nazwę dobrych lub złych; jeżeli zaś z drugiej strony są one podobnie jak człowiek czułe na bojaźń kary lub nadzieję nagrody: to dlaczego nie mielibyśmy postawić ich etyki na równi z naszą moralnością i w imię tego równouprawnienia przyznawać im także odpowiedzialność karną?
Dlatego, że przez odpowiedzialność karną w znaczeniu ludzkiem tego słowa, rozumiemy nietylko zdolność obawiania się kary, lecz także zdolność zasługiwania na nią. Dlatego, że nasza moralność nie zaczyna się i nie kończy tam, gdzie zawiązuje się lub przerywa wpływ naszych pobudek materyalnych. Dlatego że człowiek ma władzę stawać do walki z temi pobudkami, a zwierzę musi im ulegać; dlatego że człowiek ma obowiązek panować nad niemi, a zwierzę musi być ich niewolnikiem.
Obowiązek! Oto jest to niebo, o które moralność ludzka przewyższa etykę zwierzęcą.
Zwierzę bywa dobre albo dlatego że nim być musi fizycznie t. j. ze względu na swoje instynkta zmysłowe, albo dlatego, że nim być musi psychologicznie t. j. ze względu na obawę kary. Człowiek może w danym razie być dobry wbrew wszelkim swoim podnietom materyalnym i wbrew wszelkiej obawie kary, jedynie dlatego, że nim być powinien moralnie, jedynie dlatego, że uznaje nad sobą panowanie obowiązku.
Zkąd ta pewność? zapytają się niektórzy. Są prawdy w życiu, które dadzą się porównać do słońca na niejednym obrazie. Nie widzisz jego samego, a jednak jesteś przekonany, że to ono tam błyszczy.
Taką prawdą jest między innemi przywilej człowieka odpowiadania moralnie za swoje czyny w imię obowiązku, który każe mu być dobrym i w imię wolnej woli, która pozwala mu także być złym. Tyle promieni tej prawdy rozlanych jest wszędzie, że choć jej ognisko kryje się przed naszym wzrokiem, my mamy wszelkie prawo twierdzić, że ono błyszczy istotnie poza obrazem pozytywnym naszego życia, a mamy to prawo dopóty, dopóki nam nie dowiodą, że na tym obrazie nie rysuje się to arcydzieło, które nazywamy cywilizacyą ludzką.

Dr. Edmund Krzymuski.
Kraków w Marcu 1882 r.