Strona:Edmund Krzymuski - O odpowiedzialności karnej zwierząt.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
15
KARNEJ ZWIERZĄT.

Niewiadomo jest, jaki był rezultat praktyczny tej świetnej obrony, gdyż historyk urywa na niej swoje opowiadanie o tym tak ciekawym i tak oryginalnym procesie.
Czyż można na seryo żałować, że podobne sceny należą już do przeszłości? Czyż można na seryo mieć za złe człowiekowi, że dzisiaj sam czując się odpowiedzialnym moralnie za swoje czyny, odmawia tej zdolności bydlętom i uważałby za szaleństwo powoływać je przed kratki swoich sądów?
Oczywiście, że nie, i to tak oczywiście, że chcąc tego dowodzić ubliżyłbym tylko powadze czytelników.
Za to sądzę, że ubliżyłbym niemniej tej powadze, gdybym miał poprzestać na samem zaznaczeniu owego faktu.
Jeżeli bowiem z jednej strony nikt nie wątpi, że byłoby dzisiaj szaleństwem wytaczać zwierzętom procesa, to zdrugiej — nie jest to dla wszystkich rzeczą równie jasną, dlaczego mielibyśmy uważać odpowiedzialność karną za wyłączny przywilej człowieka? Tak jest, przywilej, nie cofam tego słowa. Jeżeli jest cóś na świecie, co się należy przestępcy w imię jego godności ludzkiej, coś, do czego on ma prawo jako człowiek, to tem jest niezawodnie kara.
Dlaczego nie może być ona równie dobrze udziałem zwierząt? Czy dlatego, że tylko człowiek bywa dobry lub zły? Nikt nie zaprzeczy, że nietylko wilki są drapieżniejsze od psów, ale nawet, że wśród tych ostatnich bywają indywidua bardzo różnego temperamentu, to łagodne i pieszczotliwe tak dalece, że je zapraszamy do naszych salonów, to znów nietowarzyskie i złośliwe do tego stopnia, że dopiero na noc spuszczamy je z łańcucha, aby strzegły nasz dom od złodziei.
Czy może dlatego, że zwierzęta nie podlegają wpływowi uczuć, które nazywamy szlachetnemi, lub też na odwrót nie stawają się ofiarami namiętności, które potępiamy ze stanowiska naszych wyobrażeń moralnych? Znamy z opisu świadka wiarygodnego wzruszającą historyą o jednej małpie, która dwa razy odganiano od jej małego wystrzałami z fuzyi i która mimo to wróciła poraz trzeci po swój skarb najdroższy i już, już miała z nim uciec, gdy nowy wystrzał położył ją trupem.[1] A znów przeciwnie, czyż to raz widziano psa, zazdroszczącego drugiemu niektórych pieszczot lub przysmaków i wpadającego w złość z tego powodu.

A więc może dlatego, że tylko człowiek zdolny jest postępować dobrze z obawy kary, a zwierzęta byłyby nieczułe na jej wpływ odstra-

  1. Por. Espinas — Des sociétés animales, Paris, 1878, p. 560.