Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

, przez którą musisz pocałować wszystkie spotkane po drodze istoty żyjące, choćby były najobrzydliwsze, inaczej będę zgubioną już na zawsze.
— Dobrze, uczynię to — odpowiedział jej pasterz.
Na drugi dzień, gdy przyszedł do góry wyszła do niego ta panna i podaje mu chustkę jedwabną. Wziął więc ją na ramiona i niesie do szczodrowskiego kościoła, lecz w drodze zaczynają zastępować mu drogę przeróżne wielkie jaszczurki, węże, żmije, padalce; wszystko to się spina, by je pocałował — on też sumiennie to wszystko wykonał.
Przyszedł wreszcie do kościoła i wchodzi do kruchty; tu naraz z kąta wyłazi olbrzymia ropucha i wspina się do niego, by i ją pocałował.
Pomyślał sobie wtenczas:
— Teraz jestem już w kościele, więc chyba nie potrzebuję jej całować, — i nie namyślając się, kopnął ją silnie.
Potoczyła się ropucha w kąt i znikła, a jednocześnie poczuł, że nie ma panny na ramieniu. Ogląda się, a już jej nie widać, tylko w odali usłyszał płacz jej rzewny.
Zasmucił się tem wielce i znów zaczął paść bydło pod górą, w nadziei, że kiedyś ją ujrzy. Lecz napróżno od tego czasu panna ta nie pokazała się nikomu.