Strona:Edmund Jezierski - Wyspa elektryczna.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Chcieliście się panowie zapoznać z moją pracą... proszę, proszę bardzo, nic ciekawego... Chwyta się powiewy Eola i pakuje do kamiennych worów. Siedzą tam spokojne, ciche, ujarzmione, a na nasze skinienie muszą pokornie pracować.
Spojrzyjcie, panowie, na ten szereg wiszących na ścianie anemometrów, hydrometrów i manometrów. Są one nowe, a wszystkie są mojej konstrukcji i pomysłu. Są to najbardziej precyzyjne instrumenty, jakie kiedykolwiek wynaleziono. Połączone są zarówno z przestworzami niebieskiemi, jak i z rezerwoarami podziemnemi, gdzie uwięzione są nasze pracujące wichry.
W każdej porze dnia notujemy stan wirów atmosfery, przewidujemy podnoszenie się temperatury, nagłe jej zmiany. Stosownie do tego odświeżamy nasze zapasy lub też szafujemy niemi.
Oto naprzykład aparacik ten, zawiadamiający mnie o zbliżaniu się cyklonu, zaczyna dawać sygnały ostrzegawcze. Wnet daję telefonicznie znać naszym robotnikom przy grotach wulkanu, ażeby otworzyli wrota jaskiń, jak również i korytarze oraz ażeby odpowiednio manewrowali tłokiem. Za naciśnięciem guziczka elektrycznego podnoszą się spusty i pochłaniają burzę. Wnet w głębiach jaskini podlega ona przy pomocy maszyn specjalnemu ścieśnieniu i tworzy dalszy zapas.
Nasi przyjaciele z zajęciem wysłuchali tych objaśnień, z ciekawością oglądając wszystkie maszyny i instrumenty.
Gdy profesor Zerri skończył mówić, powstali