Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 02.pdf/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

był gotów, akumulator naładowany elektrycznością, wystarczającą na dwadzieścia cztery godziny, tak że należało tylko zajmować miejsca w gondoli i jechać.
Henryk chwilę się wahał w wyborze towarzyszów podróży. Sam obawiał się jechać, ze względu na to, że pomoc czynna mogłaby być potrzebną, a on, kierując jednocześnie aeroplanem, nie mógłby jej udzielić.
Wybrał więc z pośród zajętych pracą przy wznoszeniu nowego miasta jednego, najzręczniejszego i dobrze umiejącego władać bronią, i z nim oraz z Dżemilem zajął miejsce w gondoli aeroplanu.
Rządy nad wszystkiem zdał czasowo w ręce pana Józefa i Abdula, ich opiece zlecając dozór ogólny.
Gotowe wreszcie wszystko...
Aeroplan z rozpostartemi olbrzymiemi skrzydłami stoi na płaszczyźnie, a lekkie drgnięcia, lekkie poruszenia skrzydeł świadczą o krążącem w niem życiu, nadanem mu przez prąd elektryczny, przebiegający z motoru po wszystkich częściach jego.
Czeka tylko, by potężną wolą człowieka poruszony, wznieść się mógł w przestworza...
Wreszcie ostatni badawczy rzut oka bada całość, pożegnanie, i potężny ptak skrzydlaty wznosi się majestatycznie do góry, żegnany okrzykami, pozostałych na ziemi.
Wślad za nim biegną gorące i szczere życzenia powodzenia, rychłego powrotu z od-