Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 02.pdf/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— E! — przerwał mu starszy syn, dorodny parobczak — co też tatulo mówią... Nieczysta siła zaraz i nieczysta... A czyż to tatulo nie widzieli, jak u niemca w Smarzenicach na folwarku same pługi orały?...
— Ale tam były wielgachne parowe maszyny, które je pchały, a tu nie ma nic, ale to nic... Same sobie tak spacerują po polu, kiejby gospodarz, co tylko wygląda, rychłoby zabrać się do żniwa...
— Ale za taką maszyną — wtrącił się do rozmowy drugi syn — to ci można chodzić z książką w garści, i czytać, i uczyć się...
— A tak, moi drodzy — odezwał się wreszcie pan Erazm — przy tych maszynach możecie więcej czasu poświęcić pracy umysłowej... Nie wymagają one prawie żadnej pracy fizycznej, a pilnować ich bardzo też nie trzeba, gdyż raz nastawione odpowiednio same jaknajdokładniej swą robotę wykonywują... I nie porusza ich żadna siła nieczysta, tylko maszyna, lecz jest ona niewielka i przyłączana do każdej maszyny oddzielnie...
Objaśnienie to w zupełności wytłumaczyło gromadce emigrantów siłę, poruszającą maszynami i zadowolniło ich w zupełności. To też bez dawnego lęku, lecz z niemniejszem zdumieniem patrzyli na demonstrowane i im, i gościom maszyny do żniwa, młocki, młyny i inne przy rolnictwie używane...
I tak wiódł Kazimierz Halicz gości swoich od jednego dzieła swego do drugiego, poka-