Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 01.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a zarazem śmierć i zagładę dla wszystkich niższych i słabszych istot.
Olbrzymia karawana, tak olbrzymia, że aż palmy z podziwem na nią patrzały, nie pomnąc podobnej od czasu swego istnienia, rozłożyła się w niej obozem.
I to rozłożyła się nie na krótko, nie na odpoczynek czasowy, by po nabrania sił w dalszą puścić się drogę... O nie!... Rozpięto namioty, wyładowano skrzynie, obciążające wielbłądy, i wreszcie po paru dniach odeszły i one, wraz z prezwodnikami swymi w powrotną udając się drogę, a hałaśliwa gromada ludzka pozostała na miejscu, w oazie, rozlokowując się w niej tak, jakby nigdy opuścić jej nie miała zamiaru.
Kazimierz Halicz, który w czasie licznych wędrówek swoich poznał Saharę dokładnie, obrał oazę tę za podstawę do swej działalności.
Stamtąd miało się rozpocząć wprowadzanie w czyn dzieła jego; z niej to, jak od głównego słońca — rozchodzić się miały pierwsze twórcze promienie życiodajnej siły...
Ona to miała być tą pierwszą placówką, której forpoczty coraz głębiej i głębiej sięgać miały w pustynię, zagarniając ją coraz bardziej i bardziej we władanie swoje, aż wreszcie cała ulec miała wszechmocnej woli człowieka. Z tego punktu miał on rozpocząć swą władzę nad nią.