Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/495

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




∗             ∗

O zachodzie słońca, drogą przez miasto przybył do obozu nasz poseł; dzisiaj jeszcze staje mi żywo przed oczy ten piękny, różnobarwny orszak, który, wyjechawszy z bramy wysokiéj, uwieńczonéj blankami, posuwał się naprzód wzdłuż Oceanu, rzucając na piasek wybrzeża, różowy od blasków zachodu, swe długie czarne cienie; dziś jeszcze doznaję owego smutku, któregom doznał wówczas mówiąc sobie w duchu:
„Jakaż to szkoda, że ten piękny obraz, w którym jest tyle włoskiego i afrykańskiego, z którym łączą się tak miłe, tak wesołe wspomnienia musi rozwiać się, zniknąć!
Bo téż naprawdę, w tém miejscu, rzec można, skończyła się nasza podróż; następnego poranku obozowaliśmy w Ain-Dalia, a we dwa dni éwróciliśmy do Tangieru, gdzie nasza karawana rozwiązała się na tym samym placu targowym, na którym zebra-