Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/492

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ważny, a nawet nieco wyniosły, i z dumą spojrzałem na mój świetny orszak.
Ale po chwili, choć miło mi było odbierać hołdy należne posłowi, wyprowadziłem z błędu starego izraelitę i z westchnieniem powiedziałem mu kim jestem.
Musiało go to nieco zmartwić, lecz obejścia nie zmienił. Zaprosił mnie do swego domu, a gdym zaprosin nie przyjął, uparł się koniecznie towarzyszyć mi aż do miejsca przeznaczonego na obóz.