Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/470

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w nocy przez oddział żołniérzy sułtańskich, którzy» uwiązawszy go do muła w taki sposób, iż leży na nim z głową zwieszoną i z twarzą zwróconą do słońca, odstawiają go do stolicy. Skoro tylko stanie u kresu podróży, zakuwają go w kajdany i wtrącają do więzienia. Jeżeli wyzna gdzie swój skarb ukrył, zostaje odesłanym ze wszelkimi należnymi mu honorami do swojéj prowincyi, gdzie w krótkim czasie brojąc gorzéj jeszcze niż dotąd, może powetować sobie to, co mu zabrano. Jeżeli zaś, przeciwnie, nic nie chce wyjawić, pozostaje w więzieniu, gdzie go raz na dzień biją kijami aż do krwi, nim wreszcie przywiedziony do ostateczności, aby ujść śmierci, prawdy nie wyzna Jeżeli nie wyzna jjé całkowicie, biją go jak przedtém, dopóki wszystkiego nie powié. Niejeden gubernator, bardziéj przezorny, chcąc zawczasu nieszczęście zażegnać, udaje się osobiście do dworu z długą karawaną wielbłądów i mułów obciążonych kosztownymi darami; ale na takie dary musi wydać większą część swego własnego mienia, i prowincya przez niego rządzona równie cierpi na tém, iż uszedł więzienia i męki jak cierpiałaby wówczas, gdyby powrócił ze swych skarbów wyzuty. Niejeden z nich umiera w więzieniu lub pod kijami, nic nie wyznawszy, bo chce zostawić skarb swéj rodzinie, która wié gdzie go ukrył i zabierze go kiedyś; inni umierają, bo nie mają nic do wyjawienia. Lecz takich jest mało, gdyż w Marokko istnieje zwyczaj ogólny chowania bogactw, a wiadomo, iż maurowie są niedorównanymi mistrzami w téj sztuce. Słyszeliśmy tu wiele o skarbach zamurowanych