Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/442

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tańcu i uśmiéchając się wdzięcznie; po tém zgromadzili się wszyscy za gubernatorem. Jeden z nich, spostrzegłszy na ziemi kawałeczek chleba, podniósł go i położył na stole, wymawiając przytém kilka wyrazów, które zapewnie musiały znaczyć: Wybaczcie, panowie: koran zabrania marnowania chleba: jako prawowity muzułmanin czynię moja powinność. Gubernator ofiarował nam wszystkim w swoim domu gościnność, która została przyjętą, i wkrótce obóz wyludnił się, bo w nim pozostali tylko dwaj malarze i ja, czekając aż się zmniejszy upał, aby się udać do miasta.
Selam dotrzymywał nam towarzystwa, prawiąc o cudach Mekinez.
— W Mekinez, powiadał, są najpiękniejsze kobiéty z całego Marokko, najpiękniejsze ogrody z całéj Afryki i najwspanialszy pałac sułtański z całego świata. Mekinez używa istotnie téj sławy w państwie marokańskiem. Powiedzieć mekinka, znaczy tyleż co piękna, mekificzyk zaś, tyleż co zazdrosny. Pałac sułtański, wzniesiony przez Mulej-Ismaela, który w roku 1703 mieszkał tam z cztérma tysiącami kobiét i z ośmiuset siódmiudziesięciu siedmiu swemi dziećmi, miał w obwodzie dwie mile i był ozdobiony marmurowemi kolumnami, sprowadzonemi częścią ze zwalisk miasta Faraona w pobliżu Mekinez, częścią z Marsylii i Liworno. Był tam wielki alkazar, w którym sprzedawały się najbardziéj kosztowne europejskie tkaniny, rozległy rynek połączony z miastem ulicą, którą zdobiło sto fontann, olbrzymi park z drzew oliwnych, siédm wielkich meczetów, silna załoga ar-