Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/338

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiać nogę, co zresztą nie przeszkodziło nam potykać się i padać na ostre kamienie. W kilku miejscach byliśmy zmuszeni wdrapywać się jak koty, chwytając się za krzaki i trawy, pełzając po skałach, ślizgając się, zsuwając, podskakując i czepiając się rąk naszych przewodników, jak rozbitek czepia się deski zbawienia. Od czasu do czasu widzieliśmy w górze jakąś kozę, która z powodu, iż pochyłość była nadzwyczaj stromą, zdawała się wisieć nad naszemi głowami; a kamienie, zaledwie potrącone noga, staczały się aż do stóp góry. Nareszcie, za pomocą Boską, po godzinie trudów i udręczeń znaleźliśmy się na szczycie, znużeni wprawdzie niesłychanie, ale cali. Cóż to za cudny widok roztoczył się przed nami! Tam daleko na dole miasto, jak mała plamka biała kształtu ósemki, opasane czarnemi mnrami, cmentarzami, ogrodami, domkami świętych, wieżami, wraz z cala ową głęboką, zieloną doliną, w któréj się rozsiadło; na lewo długa, błyszcząca wstęga Sebu; na prawo wielka równina Fezu, na któréj jak srébro połyskują dwa pasemka: potok Pereł i rzeka niebieskiej Fontanny: na południe niebieskie szczyty gór wielkiego Atlasu; na północ wierzchołki gór Rifu; na wschód rozległa, falista równina, na któréj stoi twierdza Fezu, zamykająca przejście pomiędzy dolinami Sebu i Melui; pod nami, wielkie falistości gruntu żółtéj pszenicy i jęczmienia, poprzerzynane niezliczonemi ścieżkami, wysadzone długimi szeregami olbrzymich aloesów; linie wielkie, wspaniałe, zieloność przepyszna, niebo czyste, cisza, spokój oddziaływające potężnie na duszę. I któżby