Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



∗             ∗

Przyszła gromadka żydówek, aby zanieść do Posła nie wiem już jaką prośbę czy skargę.
Nikt z nas nie mógł się obronić od pocałunków, któremi pokrywały nasze ręce.
Były to żony, córki i krewne dwu zamożnych kupców; kobiéty prześliczne, o błyszczących czarnych oczach, z białą cerą, z purpurowemi ustami, z rękami małemi jak u dziecka. Dwie matki chociaż w wieku podeszłym, nie miały wszakże ani jednego siwego włoska, a w wejrzeniu ich błyszczał jeszcze cały ogień młodości. Strój ich był wspaniały i malowniczy: na głowie trochę zsunięta na czoło chustka jedwabna jaskrawéj barwy, kaftaniczek żuawski z czerwonego sukna, suto naszywany szerokim złotym galonem; kamizelka ze złotogłowiu; wązka i krótka spódniczka z zielonego sukna również oszyte błyszczącemi galonami i pas jedwabny niebieski lub czerwony. Każda z nich wyglądała jakby jakaś azyatycka księżniczka;