Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

murze naprowadzała na domysł, iż głowy te w samém mieście ścięte zostały, a kto wie nawet, czy nie przed tą bramą. Tak czy inaczéj, dość, że przy téj sposobności opowiedziano nam, iż głowy powstańców z ziem zbuntowanych wiozą najprzód do stolicy i przedstawiają sułtanowi: gdy je sułtan obejrzy, żołnierze jego straży przybocznéj łapią za kark pierwszego żyda, który im się pod rękę nawinie, każą mu wyjąć mózg z owych głów i natomiast napełnić je kłakami i solą, a potém zawieszają je na jednéj z bram miasta. Kiedy tam przez dni kilka powiszą, goniec zabiera je do kosza i wiezie do Mekinez, gdzie powtórnie, na dni parę, zawieszają się na bramie; z Mekinez w ten sam sposób i w tym samym celu wiozą je do Rabatt; z Rabatt do innego jakiegoś miasta, i tak podróżują po marokańskiem państwie, aż dopóki całkowicie nie ulegną zgniliźnie. Zdaje mi się jednak, iż ten los nie spotkał owych dwu głów z Beb-el-Marok, bo kiedym dnia następnego, nie widząc ich nad bramą, zapytał jednego ze sług arabskich co się z niemi stało, odpowiedział mi z z wyrazistym ruchem: — Pogrzebione. — Ale dodał po chwili jakby na pociechę: tyle innych już w drodze!


Na dwa dni przed uroczystém przyjęciem u dworu zaprosił nas na śniadanie Sid-Mussa.
Sid Mussa nie ma tytułu ani wielkiego wezyra, ani ministra, ani sekretarza; nazywa się poprostu Sid--