Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rozsianych na obszarze ziemi większym niż Francya. Plemię najstarożytniejsze, berberowie, stanowiący, że tak powiem, tło krajowéj ludności, dzicy, burzliwi, nieposkromieni, żyją w niedostępnych górach Atlasu, nie uznając nad sobą żadnéj niemal władzy cesarza. Arabowie, zaborcy tego kraju, zajmują równiny: lud to przeważnie pasterski i koczowniczy, w którym dotychczas przechowały się dość silnie dzikie i surowe obyczaje jego przodków. Maurowie czyli arabowie mięszanéj krwi to jest rasy nieczystéj, potomkowie w znacznéj części maurów hiszpańskich, zamieszkują miasta i mają w swém ręku bogactwa, urzędy i handel. Murzyni, których tu liczą do pięciuset tysięcy, pochodzący z Sudanu, są przeważnie wyrobnikami, sługami i żołnierzami. Żydzi, których jest tylu mniéj więcéj co i murzynów, potomkowie, po największéj części, żydów wygnanych z Europy w wiekach średnich, uciemiężeni, nienawidzeni, poniżani, prześladowani tak srodze jak może w żadnym innym kraju na świecie, trudnią się rzemiosłami, drobnym handelkiem, radzą sobie jak mogą i za pomocą rozumu, przebiegłości, udanej pokory i żelaznéj wytrwałości, właściwéj ich rasie, dochodzą nieraz do znacznych pieniędzy. Te pieniądze, wydarte ciemiężcom, to zbogacenie się ich kosztem, stanowi jedyną zemstę uciemiężonych. Europejczycy, których nietolerancya muzułmańska powoli wycisnęła z wnętrza kraju ku brzegom i których w całém Marokko mniéj jest niż dwieście tysięcy, po największéj części zamieszkują Tangier i żyją tu spokojnie i swobodnie pod opieką rozmaitych poselstw.