Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go jest ci miłą. Gdyby był djabłem we własnej osobie nie mogłabyś objawiać większej odrazy, gdy jesteście razem, a także głębszego zadowolenia, gdy odejdzie.
— Mamo! — szepnęła Edyta z oczyma pełnemi łez.
— Daj pokój, proszę cię, z tem wiekuistem mamo! — powiedziała z naciskiem. — Kaprysy twoje i uprzedzenia wpędzą mnie do grobu! Czegóż chcesz właściwie? Co ci mam dać jeszcze?
W desperackiem podrażnieniu wyciągnęła ramiona.
— Nie chcę wychodzić za mąż! — powiedziała dziewczyna cicho. — Ojciec nie zmuszałby mnie nigdy do małżeństwa.
Śmiałe to były słowa i przekroczyły o wiele to na co się zdobywała Edyta podczas scen z matką. Ale w czasach ostatnich nabrała odwagi. Rozpacz, która ją zrazu ogłuszyła, przeistoczyła się we wściekłość. Płomień oburzenia zatlił w jej duszy, a chociaż przejawy tego, wzrastającego rozgoryczenia były rzadkie i dzie-