Strona:Edgar Allan Poe - Morderstwo na rue Morgue.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie byłem zaiste nieświadom kwiatów i winnej latorośli, — ale cyprys ocieniał mnie dzień i noc. Nie liczyłem, ani czasu, ani miejsca, gwiazdy mego przeznaczenia zagasły na niebie, na ziemi pociemniało, postaci jej przesuwały się koło mnie jak znikome cienie, a wśród nich widziałem tylko — Morellę! Wiatry niebieskie dźwięczały mi w uszach, tylko jednym dźwiękiem, a fale na morzu szumiały bezustannie — Morella. Ale ona zmarła; na własnych rękach zaniosłem ją do grobu; śmiałem się długim i gorzkim śmiechem nie znalazłszy śladów pierwszej tam, gdzie złożyłem drugą Morellę!