Strona:Edgar Allan Poe - Kruk. Wybór poezyi.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


Toż nie dziw, że gdy w rytm ognisty
Wlewasz twą miłość, radość, żal,
Słucha w skupieniu chór gwiaździsty
Aż skona w ciszy uroczystej
Ostatnia z dźwięcznych fal.



O tak! Tyś boskim Niebios wieszczem
Lecz tu, na naszym świecie
Radość się miesza z bolu dreszczem
I ziemskie tylko rośnie kwiecie.
A blady cień twej szczęśliwości
Gdy od niebiańskich padnie bram,
Rozprasza dla nas ciemność nocy
I za blask słońca starczy nam.



Lecz gdybym był!
Na gwiezdny pył,
Rzucony w słońc etery
A Izrafel na miejscu mem,
Do ziemskiej zstąpił sfery
Nie tak by dziko smętnie brzmiał
Doczesny jego śpiew.
Jak pieśń ma, co bijącem tętnem
Echem płynęłaby namiętnem
W bezmiar niebiańskich stref.