Strona:E. W. Hornung - Tragiczny koniec.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a wtedy nie miałem już żadnej wątpliwości co do jego tożsamości. W jego spojrzeniu zamigotało to samo nieokiełzane zuchwalstwo, które dziesięć lat temu zagoryczyło życie dyrektorowi naszego kolegium.
— Niemam przyjemności znać pana — wycedził przez zęby — czego pan sobie życzy?
— Przecież byliśmy w jednej klasie, byłem młodszym od ciebie, nie pamiętasz? nie byłbym nigdy przypuszczał, że tu się spotkamy.
— Proszę mi wymienić swoje nazwisko — powiedział znudzonym tonem.
W tej chwili przypomniałem sobie, że został wyrzuconym z naszego kolegium i połapałem się po niewczasie na popełnionej niezręczności.
— Bewer — odpowiedziałem ciszej, jakby zawstydzonym tonem.
— Skarabeusz! — zawołał Deedes wesoło.
W chwilę potem uścisnął mi rękę serdecznie, śmiejąc się z mego zmieszania. — Staliśmy niedaleko mego mieszkania, to też poprosiłem go do siebie i rozpoczęliśmy ożywioną pogawędkę.
— I cóż ty tu robisz? — pytałem.
— Jestem urzędnikiem bankowym — odrzekł.
— Chyba nie w Banku kolonialnym? — zawołałem.
— Byłeś tam może dziś? A to mi się udało. Od