Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dłużej w ubieralni dla uporządkowania rzeczy i to ułatwiło wykonanie mego planu. Musiałem zebrać trochę szczegółów tyczących się owego człowieka, poczem zatelegrafowałem do niego w imieniu narzeczonej, naznaczając mu spotkanie z nią o ósmej wieczorem. Naturalnie przeszkodą w spełnieniu obowiązków służby, była potrzeba stawienia się na rendez-vous. Przewidziałem to i pierwej niżeli własne sprawy, załatwiłem czynności lokaja. Poskładałem rzeczy lorda a później dopiero wziąłem się do gospodarowania w pokoju.
— Dziwi mnie, że miałeś czas na wszystko.
— Te zajęcia zabrały mi nie więcej jak kilka minut, posunąłem odpowiednio wskazówki zegara na przypadek, gdyby chciano czas na nim sprawdzać. Stary to figiel zatrzymanie zegara, ale przyznasz, że należało upozorować jakby sam stanął w chwili, gdy go obwiązywałem dla zabrania z innemi łupami. W ten sposób przygotowałem prima facie dowody, że spełniono kradzież, gdy siedzieliśmy przy stole. W rzeczywistości zaś lord Thornaby wyszedł z ubieralni o siódmej, służący wybiegł z niej w pięć minut później, a ja tam wchodziłem w kilkanaście sekund po nim.
— Przez okno?
— Nie inaczej; czekałem na dole w ogrodzie; za używalność ogrodów w mieście lokatorowie płacą nieraz drożej, aniżeli przypuszczają.
— Jakże dostałeś się do tego okna na pierwszem piętrze?
Rafles wziął laskę leżącą na krześle obok paltota. Był to kij bambusowy gruby z gałką metalową polerowaną. Przyjaciel mój odśrubował gałkę i zaczął wyjmować ze środka laski pręciki grubości wędki na ryby. Te pręciki łączył z sobą za pomocą haczyków stalo-