Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

On nietylko drzwi te przymknął bez najlżejszego hałasu, ale jeszcze zasunął delikatnie ciężki rygiel.
Po chwili dobieraliśmy się już do drzwi biblioteki: ja trzymałem w jednej ręce latarkę, w drugiej buteleczkę z oliwą, on wytrychy i maleńką piłkę. Sztuczny zatrzask znajdował się wysoko nad klamką, tak, że zegar wybił drugą wśród ciszy nocnej, zanimeśmy zdołali dostać się do wnętrza pokoju.
Pierwszem staraniem Raffles’a było obwinąć serce dzwonka chustką jedwabną, zdjętą z wieszadła w przedpokoju, a następnie zabezpieczyć dla siebie i dla mnie na wszelki wypadek ucieczkę, otwierając okienicę i okno. Szczęściem noc była cicha, wiatr nie przeszkadzał wykonywaniu naszego zadania. Mój towarzysz zaczął więc operować przy skarbcu, ukrytym za szafami, podczas gdy ja trzymałem straż na progu. Stałem tak z dziesięć minut, przysłuchując się poruszaniu ciężkiego wahadła zegarowego i lekkiemu zgrzytowi przepiłowywanego przez Raffles’a zamka, gdy naraz inny jeszcze szmer ściął mi krew w żyłach: było to ostrożne drzwi otwieranie w galeryi na górze.
Chciałem przestrzedz mego przyjaciela, lecz on miał się na baczności. Przykręcił knot w swojej lampce, a po chwili czułem już oddech jego na karku. Za późno już było na porozumiewanie się szeptem, niepodobieństwem zatarcie poczynionych piłką w drzwiach skarbca uszkodzeń. Staliśmy: ja na progu, on tuż za mną, a ktoś ze świecą w ręku schodził ostrożnie ze schodów.
Osoby tej nie mogliśmy dojrzeć, lecz z szelestu sukni kobiecej należało wnosić, że to była jedna z pań miejscowych w stroju wieczorowym, nie zdjętym jeszcze