Strona:E. Korotyńska - Joasia i król.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stanowiła zobaczyć, co się tam dzieje.
— Muszę zobaczyć co to za hałasy, — powiedziała do Joasi, zapalając świecę i kierując się ku drzwiom chaty.
— Pewnie jest to dzikie stworzenie z lasu, — dodała Joasia — idź i zajrzyj ostrożnie.
Sama, wyskoczyła z łóżka, uzbroiwszy się w żelazny pogrzebacz.
— Otwórzcie, w imię Boga! — odezwał się jakiś głos męski.
Nie dały dwa razy tego powtarzać.
— Prosimy, prosimy bardzo! — odpowiedziała gościnna wieśniaczka.
Na progu ukazał się ubrany po strzelecku myśliwy. Czymprędzej usiadł na jednej z ławek, mówiąc:
— Dziękuję za przyjęcie mnie, nie wiem, coby się ze mną stało, jeślibyście mnie nie wpuścili.