Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lecz... zostałem gladjatorem, aby nie umrzeć z nędzy. Trzeba żyć z czegoś, dopóki nie padnę na arenie.
W tej chwili ostry krzyk przeszył powietrze.
— Na Palladę! to głos Nidji! — zawołał Glaukus. Skokiem był przy drzwiach, pchnął je i od progu ujrzał kwiaciarkę, szarpiącą się w rękach zagniewanej megiery, która wznosiła nad biedną ofiarą już zakrwawiony powróz.
— Furjo! jak śmiesz obchodzić się tak z tem dzieckiem? — wyrwał jej z rąk Nidję, która chwyciła się szat swego obrońcy. Klęcząca i rozpromieniona tuliła się do niego. Łzy jej natychmiast obeschły.
— Zuchwalcze! widać, że nie jesteś Rzymianinem — groźnie ozwała się Stratonika — skoro mieszasz się do sprawy mojej z niewolnicą.
I wymierzyła pięść przeciw niemu. Na tę chwilę powrócił Burbo, który wyprowadził był kapłana, pragnącego ulotnić się wobec grożącego skandalu.
— Daj pokój, stara! rzekł. Daj pokój temu młodemu panu.
Dała się odciągnąć, pomrukując: „Rozprawię się z nią kiedyindziej.“
— Nie opuszczaj mnie, Glauku! — błagała Nidja.
Grek posadził ją na kolanach, litościwie obcierał krew z jej ran, twarz zwilgoconą nowemi łzami osuszał mnóstwem pocałunków i szeptał jej do uszu słowa, kojące ból i przestrach. Nawet Stratonika wzruszona była zaszczytem, który okazywano jej niewolnicy.
— Mój zacny człowieku! — zwrócił się naraz. Grek do Burba. Sprzedaj mi Nidję.
Burbo zawahał się:
— Cenię tę dziewczynę na wagę złota.
— Ba! jestem dość bogaty, by ją kupić.
Klaudjusz pochylił się nad Burbem:
— Nie dróż się! Glauk może wyrobić ci miej-