Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   153   —

Byle to z twoją zgadzało się wolą.
Bassanio.  A ty, Gracyano, czy chcesz w wierze dotrwać?
Gracyano.  Chcę, na mój honor.
Bassanio.  Ślub wasz, Gracyano,
Niemało blasku i naszemu przyda.

Gracyano.  Załóżmy się z nimi, kto będzie miał pierwszego chłopca, o tysiąc dukatów.

Lecz któż to? Ze swą niewierną Lorenco,
A z nimi stary przyjaciel Solanio.

(Wchodzą: Lorenco, Jessyka i Solanio).

Bassanio.  Witaj, Lorenco! witaj mi, Solanio!
Jeśli mi młode szczęście prawo daje
Witać was tutaj. Przebacz, droga Porcyo,
Jeśli tak witam dwóch moich spółziomków,
Starych przyjaciół.
Porcya.  I ja, razem z tobą,
Przyjaciół twoich szczerem witam sercem.
Lorenco.  Dzięki ci, pani. Co do mnie, Bassanio,
Nie miałem myśli odwiedzić cię tutaj,
Ale gdym spotkał Solania wśród drogi,
Nie mogłem jego oprzeć się życzeniom.
Solanio.  Prawda, a miałem do tego natręctwa
Ważne powody. Dobry nasz Antonio
Twej się poleca pamięci. (Oddaje mu list).
Bassanio.  Solanio,
Nim list otworzę, zaspokój mnie wprzódy,
Mów mi o zdrowiu mego przyjaciela.
Solanio.  Jeśli jest chory, to chyba na duszy.
Chyba na duszy, jeżeli jest zdrowy.
List powie resztę.
Gracyano.  Proszę cię, Nerysso,
Idź i powitaj tę obcą kobietę.
Daj dłoń, Solanio. I cóż tam w Wenecyi?
Co tam porabia królewski nasz kupiec?
Wiem, że go nasza ucieszy pomyślność:
Jak nowy Jazon zyskaliśmy runo.
Solanio.  Bodaj to było runo, które stracił!
Porcya.  Papier ten musi niezwykłej być treści: