Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   114   —

Bassanio.  Jest w Belmont młoda, bogata dziedziczka,
Piękna, piękniejsza nad wszelkie wyrazy,
A cnoty pełna. Kiedyś, z jej źrenicy
Nieme poselstwa szczęsny odbierałem.
Imię jej Porcya; a mierzyć się godna
Z córką Katona, Brutusową Porcyą.
Piękność jej znana całemu jest światu,
Bo cztery wiatry, z czterech krańców ziemi,
Zwiewają do niej świetnych zalotników.
Jasne jej włosy wiją się na skroniach
W bogatych splotach, jakby złote runo,
Zmieniają Belmont na kolchijskie brzegi,
Do których Jazon niejeden się puszcza.
O, gdybym tylko wynalazł sposoby
Dotrzymać placu mym współzalotnikom,
Jakieś przeczucie szepce mi do ucha,
Ze tam, że w Belmont szczęście na mnie czeka.
Antonio.  Wiesz, że na morzu całe moje mienie,
Że nie mam teraz w domu gotowizny,
Ani sposobów zebrać jej dość spiesznie,
Lecz próbuj, co mój kredyt w mieście może;
Wszystkie ofiary ponieść jestem gotów,
Byle cię godnie do Belmont wyprawić.
Szukajmy tylko, gdzie gotowy pieniądz,
A ja pożyczki znajdę już sposoby
Na mą rękojmię, lub dla mej osoby. (Wychodzą).


SCENA II.
Belmont. — Pokój w domu Porcyi.
(Porcya i Neryssa).

Porcya.  Wierzaj mi, Nerysso, ten wielki świat znudził już małą moją osobę.
Neryssa.  Wcaleby mnie to nie dziwiło, droga pani, gdyby twoje utrapienia równie były liczne, jak twoje pomyślności. A jednak, wnosząc z tego co widzę, przekonywam się, że przesyt, równie jak głód, szkodzi zdrowiu.