Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   113   —

Życie na wyższą trochę wiodąc skalę
Niż dozwalały szczupłe me dochody.
A nie myśl, proszę, bym się na to żalił,
Że mi z dawnego spuścić trzeba tonu.
Dziś myślę tylko, jakbym mógł z honorem
Wypłacić długi, w które mnie lat młodych
Zbytnia rozrzutność ciężko uwikłała.
Tobie najwięcej winienem w miłości,
Tobie w pieniądzach; w przyjaźń twoją ufny,
Dziś ci wyjawię plany i zamiary,
Jak się uiścić ze wszystkich chcę długów.
Antonio.  Dobry Bassanio, mów ze mną otwarcie;
A jeśli plan twój, jak życie twe dotąd,
Z drogi honoru nie zejdzie w manowce,
Moja szkatuła, osoba, me wszystko
Stoi otwarte na twoje rozkazy.
Bassanio.  Kiedym był dzieckiem, a straciłem strzałę,
W tęż samą stronę wystrzeliłem drugą,
Z tą samą siłą, lecz większą bacznością,
A tak, na stratę narażając obie,
Nieraz mi obie znaleźć się udało.
Dziecinny przykład dlatego przywodzę,
Ze co mam mówić, równie jest niewinne.
Wielem ci winien; jak pusty młodzieniec
Wszystkom to stracił; lecz jeżeli zechcesz
W tę samą stronę strzałę cisnąć drugą,
Ja z niej mojego nie spuszczając oka,
Nie wątpię wcale, że lub obie znajdę,
Albo przynajmniej drugą ci powrócę,
Za pierwszą wdzięcznym zostając dłużnikiem.
Antonio.  Wszak znasz mnie dobrze, i tylko czas tracisz,
Do mego serca mówiąc z ogródkami.
Szczerze ci wyznam, że mnie krzywdzisz więcej,
Wątpiąc na chwilę o mej gotowości,
Niż gdybyś całe me zmarnował mienie.
Powiedz otwarcie, co w twojem mniemaniu
Dla twej usługi zrobić jestem zdolny,
A jestem gotów. Czekam na odpowiedź.