Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 8.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Że moim oczom nie łatwo chce wierzyć —
Jeśli to prawda, jakże mam się pomścić?
Jachimo.  Maszże jak druga Dyany kapłanka
Samotnie marzyć w zimnych prześcieradłach,
Gdy on, z twą krzywdą, za twoje pieniądze,
Nie traci czasu i używa świata?
Pomścij się! Twemu poświęcam się szczęściu,
Łoża twojego, niż ten zbieg, godniejszy,
Na zawsze wierny, na zawsze milczący.
Imogena.  Hola! Pizanio!
Jachimo.  Pozwól na twych ustach
Przyłożyć pieczęć mego poświęcenia.
Imogena.  Precz! — Moim uszom nigdy nie przebaczę,
Że twej powieści tak długo słuchały.
Gdybyś miał w sobie kroplę uczciwości,
Przez miłość cnoty odsłoniłbyś prawdę,
Nie dla tak podłych i tak grzesznych celów.
Krzywdzisz szlachcica, który tak daleko
Od twych potwarzy, jak ty od honoru;
Kusisz kobietę, która jak szatanem
Brzydzi się tobą. — Pizanio! przybywaj!
O twym zamachu doniosę królowi;
Jeśli pozwoli, żeby cudzoziemiec
Na jego dworze bezczelnie się ważył
Zaczynać targi jak w rzymskich zamtuzach,
Bydlęce myśli zuchwale odsłaniać,
To ma dwór, który mało go obchodzi
I córkę, której wcale nie poważa.
Pizanio!
Jachimo.  Stokroć szczęsny Leonacie!
Twej żony ufność ufności twej godna,
Jak cnoty twoje jej wiary niezmiennej.
Żyj więc, o pani, długo, a szczęśliwa,
Najgodniejszego męża godna żono,
Jakim się kiedy ziemia mogła szczycić!
Przebacz mi! Wszystko mówiłem jedynie,
Aby ufności twojej poznać głębie.
Teraz ci skreślę wierny obraz męża: