Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   254   —

Czy się poruszysz martwy dotąd klocu?
Dalej, muzyko! Odświeżyć powietrze!
Wierzcie, panowie, królowa ożyje.
Powraca ciepło, natura się budzi.
Letarg jej nie trwał dłużej niż pięć godzin.
Patrz, jak się kwiatem życia znów rumieni!
1 Szlach.  Niebo przez ciebie nowe cuda sprawia,
Na wieczne czasy stawę twą utwierdza.
Cerymon.  Żyje! Spojrzyjcie, żyje! Jej powieki,
Drogi pokrowiec niebieskich klejnotów,
Które Perykles stracił, zaczynają
Z czystego złota fręzle swe otwierać;
Najkosztowniejszej wody dyamenty
Świat się nasz zdają podwójnie bogacić.
O, żyj! a losów twych smutną powieścią
Łzy nam wyciskaj, piękne ty stworzenie,
Cudzie nad cuda!
Taiza  (porusza się).O, droga Dyano!
Gdziem jest? Gdzie pan mój? Co za świat przede mną?
2 Szlach.  Czy to nie dziwy?
1 Szlach.  Dziwy niesłychane!
Cerymon.  Cicho, sąsiedzi! Pomóżcie mi teraz,
Do tej poblizkiej ponieśmy ją izby.
Największą teraz baczność mieć należy,
Bo rocydywa byłaby śmiertelną.
Idźmy! Na pomoc przybądź, Eskulapie! (Wychodzą).


SCENA III.
Tarsus. Pokój w domu Kleona.
(Wchodzą: Perykles, Kleon, Dyoniza, Lichoryda i Maryna).

Perykles.  Zacny Kleonie, muszę się oddalić:
Już rok mój ubiegł, w niepewnym pokoju
Miasto me żyje; przyjmij z twoją panią
Najserdeczniejsze moje dziękczynienia,
Za waszą dobroć niech wam Bóg zapłaci!
Kleon.  Strzały fortuny, co ciebie raniły,