Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   249   —

Co nam po twojej zostało królowej —
Mała córeczka; dla jej więc miłości
Pokaż się mężem, królu, utul boleść.
Perykles.  O, bogi! czemu, gdyście w sercach miłość
Do waszych pięknych obudziły darów,
Zaraz je potem srogo wydzieracie?
My tu na ziemi darów nie cofamy
Z większą od waszej ducha szlachetnością.
Lichoryda.  Cierpliwość, królu, choć dla tej niebogi!
Perykles.  Bodaj twe życie spokojnie płynęło!
Nikt bowiem nie miał burzliwszych urodzin.
Niech będzie cichy duch twój i łagodny!
Bo nigdy dziecię królewskie tak szorstko,
Na świat przychodząc, nie było witane.
Bodaj szczęśliwe dni twe były przyszłe!
Bo urodzinom twoim, biedna córko,
Towarzyszyły wszystkie razem burze
Ognia, powietrza i wody i ziemi.
Już u bram życia straty poniesionej
Nikt ci i nigdy nie zdoła nagrodzić.
Niech Bóg nad tobą czuwa miłosierny!

(Wchodzi dwóch Majtków).

1 Majtek.  Gdzie twoja odwaga, panie? Niech cię Bóg zachowa!

Perykles.  Dość mam odwagi, nie lękam się burzy,
Już krzywdy zrobić nie może mi większej,
Ale przez miłość tego niemowlęcia,
Co po raz pierwszy żegluje po morzu,
Pragnąłbym, żeby cisza nam wróciła.

1 Majtek.  Hej tam! Popuść rabandy! Hę, co, czy nie chcesz? Dmij, dmij, aż pękniesz!
2 Majtek.  Byle okręt miał się gdzie zawiesić, niech sobie piana i bałwany całują księżyc, kpię z tego.
1 Majtek.  Ale królowę musimy, panie, w morze rzucić; woda kipi, wicher głośno wyje i nie ucichnie, aż okręt pozbędzie się trupa.
Perykles.  To wasz zabobon.
1 Majtek.  Przebacz nam, panie, ale to zawsze był nasz obyczaj na morzu. Wiatry pędzą nas na nadbrzeżne skały,