Achilles. Czy tylko naprawdę tak nastrojony?
Tersytes. Nie tak nastrojony ale tak rozstrojony. Jaką wyda muzykę, gdy mu Hektor rozpłata czaszkę, nie wiem; ale jestem pewny, że nie wyda żadnej, chyba że skrzypek Apollo z jego żył porobi struny.
Achilles. Pójdziesz do niego natychmiast z listem.
Tersytes. To daj mi drugi do jego konia, bo to z dwóch rozumniejsze stworzenie.
Achilles. Umysł mój mętny jak zmącona woda,
I sam nie mogę dna jego zobaczyć.
Tersytes. Bodaj źródło twoich myśli ustało się i znowu było czyste, bym mógł w niem osła napoić! Wolałbym być barana świerzbowcem niż takim walecznym nieukiem. (Wychodzi).
Parys. Hola! kto idzie?
Deifobus. Eneasz.
Eneasz. Co widzę?
I Parys? Książę, gdybym miał powody
Ważne, jak twoje, do długiego spania,
Chyba niebieskie mogłoby poselstwo
Od towarzyszki łoża mnie oderwać.
Diomedes. I ja tak myślę. — Witaj, Eneaszu!
Parys. Ściśnij dłoń jego, bo Grek to waleczny;
Sam to przyznałeś, gdyś nam opowiadał,
Jak Diomedes dzień w dzień, tydzień cały