Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Troilus.  Pożegnać, droga?
Pandarus.  Jeśli go pożegnasz,
Nim jutro rano —
Kressyda.  O, błagam cię, pozwól!
Troilus.  Cóż cię to razi?
Kressyda.  Moja bytność tutaj.
Troilus.  Nie możesz sama przed sobą uciekać.
Kressyda.  Pozwól przynajmniej odejść i spróbować.
Coś nakształt siebie z tobą tu zostawię;
Coś tak niedobre, że się samo zdradza,
Chętnie innego robi mnie igraszką.
Lecz gdzie mój rozum? Muszę, muszę odejść.
Nie wiem, co mówię.
Troilus.  Kto tak mądrze mówi,
Ten wie, co mówi.
Kressyda.  Więc może przypuszczasz,
Że więcej we mnie sztuki niż miłości;
Że mych oświadczeń tajnym było celem,
Jakby na wędkę myśli twoje chwytać.
Ale kto mądry, ten nie zakochany;
Rozum i miłość są nad ludzkie siły,
To tylko bogom w niebie dozwolone.
Troilus.  O, gdybym myślał, że może kobieta —
A jeśli może, to ty jedna tylko —
Na wieki płomień swej miłości karmić,
W wiecznej młodości swą utrzymać wiarę,
Trwalszą od wdzięków zewnętrznej urody
Potęgą myśli, co prędzej odmładnia,
Niż krew starzeje; o, gdybym mógł wierzyć,
Że moja szczera, a niezmienna miłość
Znajdzie w odpłacie taką czystość uczuć,
Jakże wysoko duchby mój uleciał!
Lecz ach! jam wierny jak wiary prostota,
A prostszy niźli wiara jest dziecięcia.
Kressyda.  W tem z tobą walczyć będę o pierwszeństwo.
Troilus.  Walka cnotliwa, gdy prawość z prawością
W prawości uczuć o pierwszeństwo walczy!
W późnej przyszłości, wierni kochankowie