Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   79   —

Choćbym miał tylko powiedzieć: dzień dobry!
Sycyn.  Zważywszy zatem, że, ile był w stanie,
Przeciw ludowi zgubne spiski knował,
Wydrzeć mu pragnął władzę posiadaną,
Że dziś nakoniec wściekłość swą wyzionął
Nietylko w sędziów swoich obecności,
Lecz przeciw świętej sędziów tych osobie,
W imieniu ludu, my, jego trybuni,
Na wywołanie skazujem go z miasta.
A gdy się kiedy skazany banita
Przekroczyć bramy zuchwale odważy,
Z Tarpejskiej skały niech będzie strącony.
W imieniu ludu niechaj tak więc będzie!
Obywatele.  Niechaj tak będzie! Precz z nim! Precz z banitą!
Jest wywołany, i niechaj tak będzie!
Kominiusz.  Moi panowie, moi przyjaciele —
Sycyn.  Wyrok już zapadł i sąd odroczony.
Kominiusz.  Słuchajcie chwilę. I jam był konsulem,
Noszę na sobie znaki szabli wrogów,
I ja ojczyzny mojej szczęście kocham
Z głębszem uczuciem i świętszą miłością,
Niż moje życie, żony mej i dzieci,
Jeśli więc mówisz —
Sycyn.  Wiemy, co chcesz mówić.
Brutus.  Nie pora mówić; już jest wywołany,
Jak nieprzyjaciel ludu i ojczyzny.
Niech więc tak będzie!
Obywatele.  Tak, tak, niech tak będzie!
Koryolan.  Ha, sforo kundli, której mi oddechy
Tak nienawistne, jak bagien wyziewy!
O waszą miłość mniej dbam, niż o ścierwo,
Co swą zgnilizną zatruwa powietrze.
Nie wy mnie, ja was teraz banituję;
Zostańcie tutaj w waszej nieprawości!
Drżyjcie jak listek na każdą wieść głuchą!
Na każdy powiew piór nieprzyjacielskich
Bledniejcie z strachu! Zachowajcie władzę
Banitowania tych, co was bronili,