Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   53   —

1 Obyw.  Rozumie się, że jeśli ci co damy, to w nadziei zarobku.
Koryolan.  Więc dobrze, powiedzcie mi proszę, za jaką cenę przedajecie godność konsularną?
1 Obyw.  Naszą ceną jest uprzejma prośba.
Koryolan.  Uprzejma prośba? Więc proszę was uprzejmie, dajcie mi tę godność. Odniosłem ran kilka, które mogę wam pokazać sam na sam. Proszę o głos twój, panie. Co ty na to?
2 Obyw.  Będziesz go miał, zacny mężu.
Koryolan.  Targ przybity. Otóż i dwa głosy wyżebrane. Daliście mi jałmużnę — bądźcie zdrowi!
1 Obyw.  Coś mi się to wszystko bardzo dziwnie wydaje.
2 Obyw.  Gdyby przyszło głosować na nowo — ale mniejsza o to. (Wychodzą. — Wchodzą dwaj inni).
Koryolan.  Proszę was, jeśli się to zgadza z tonem waszych głosów, abym został konsulem; widzicie, że jestem ubrany wedle przepisu.
3 Obyw.  Zasłużyłeś się szlachetnie twojej ojczyźnie i nie zasłużyłeś się szlachetnie.
Koryolan.  Co znaczy ta zagadka?
3 Obyw.  Byłeś biczem jej wrogów, ale byłeś i rózgą jej przyjaciół; nie kochałeś pospolitego ludu.
Koryolan.  Powinieneś mi to raczej brać za cnotę, że nie pospolitowałem mojej miłości. Gotów jednak jestem pochlebiać mojemu bratu ślubnemu, ludowi, jeśli tym sposobem zarobię na większy u niego szacunek. Gdy mu się zdaje, że na tem stoi uprzejmość, gdy w swojej mądrości przenosi mój kapelusz nad moje serce, będę praktykował nizkie pokłony, odegram nie moją rolę, to jest, będę naśladował czarujące formy popularnych obywateli, dam mu szczodrą ręką, czego tak pragnie. A więc was błagam, zróbcie mnie konsulem!
4 Obyw.  W nadziei, że znajdziemy w tobie przyjaciela, dajemy ci głos nasz z całego serca.
3 Obyw.  Odniosłeś liczne rany, walcząc za ojczyznę?
Koryolan.  Nie chcę was nudzić pokazywaniem. Wysoko cenię wasze głosy, a nie zatrzymuję was dłużej.