Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   241   —

właśnie o jednej nie dawniej jak wczora. uczciwe sobie kobiecisko, choć trochę oddane kłamstwu, co nie przystoi kobiecie, chyba w uczciwej intencyi: jak umarła od ukąszenia, co wycierpiała, na uczciwość, dobre daje świadectwo gadowi; ale ktoby wierzył wszystkiemu, co gadają kobiety, wiedziałby tylko połowę tego, co robią. To jednak rzecz jest niewątpliwa, że gad ten jest to gad dziwny.
Kleopatra.  Idź z Bogiem, bądź zdrów!
Wieśniak.  Życzę ci wszelkiego szczęcia z tym gadem.
Kleopatra.  Bądź zdrów! (Wieśniak stawia koszyk).
Wieśniak.  Tylko pamiętaj, powtarzam, że gad ten do kąsania bardzo nałożny.
Kleopatra.  Dobrze, dobrze, bądź zdrów!
Wieśniak.  Pamiętaj, że nie należy powierzać gadu. chyba rękom ludzi pełnych roztropności, bo żeby powiedzieć prawdę, zjadliwa to jest gadzina.
Kleopatra.  Nie troszcz się wcale, będę ostrożną.
Wieśniak.  Bardzo dobrze; proszę cię teraz, nic mu nie daj, bo nie wart, żeby go żywić.
Kleopatra.  A mnie czy zjadłby?
Wieśniak.  Nie bierz mnie za takiego prostaka, abym nie wiedział, że sam dyabeł nie zje kobiety. Wiem ja, że kobieta jest to kąsek dla bogów, byle go dyabeł nie przyprawił. Na nieszczęście te sk......ny dyabły wielką robią krzywdę bogom w ich kobietach, bo na dziesięć, które ulepią, pięć psują dyabły.
Kleopatra.  Dobrze, idź z Bogiem, bądź zdrów!
Wieśniak.  Tak jest, na prawdę; więc życzę ci szczęścia z tym gadem.

(Wychodzi. — Wchodzi Iras z suknią, koroną i t. d.).

Kleopatra.  Daj płaszcz królewski: włóż mi tę koronę.
Dusza ma wzdycha do nieśmiertelności.
Sok gron egipskich już mych ust nie zwilży.
O, dobra Iras, tylko żwawo, żwawo!
Zda mi się, słyszę, Antoni mnie woła;
Widzę go, wstaje, by czyn mój pochwalić;
Słyszę, jak szydzi z Cezara fortuny,