Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   234   —

Niż drobnych dzieci lub żebraków tłumy.
Prokul.  O, Kleopatro, miarkuj twoją rozpacz!
Kleopatra.  Nie przyjmę odtąd strawy ni napoju,
Gdy na czczem trzeba czas spędzić gadaniu,
Nie zmrużę oka; tak wbrew Cezarowi
Sama śmiertelną tę zniszczę powłokę.
Wiedz przeto: nigdy dwór twojego pana
Nie będzie widział w pętach Kleopatry;
Zimnej Oktawii pogardliwe oko
Upokorzenia mego nie zobaczy.
Co? Wy mnie chcecie na ulicach Rzymu
Bandom lokai dać na pośmiewisko?
Wprzód niech w Egipcie rów mym będzie grobem!
Na błotach Nilu wprzód niech naga leżę
I będę pastwą komarów bagnistych!
Na piramidach, jak na szubienicy,
Niech mnie w łańcuchach wprzód widzą wiszącą!
Prokul.  Sama w twej myśli płodzisz okropności,
Do których Cezar powodów ci nie da.

(Wchodzi Dolabella).

Dolabella.  Prokulejuszu, Cezar wie coś zrobił;
Chce z tobą mówić; co do Kleopatry
Pod straż ją biorę.
Prokul.  Chętnie, Dollabello;
Bądź z nią łagodny. (Do Kleop.) Powiedz, czego żądasz,
A chętnie twoim będę pośrednikiem.
Kleopatra.  Powiedz; chcę umrzeć.

(Wychodzą: Prokulejusz i Żołnierze).

Dolabella.  Szlachetna królowo,
Słyszałaś o mnie?
Kleopatra.  Nie wiem.
Dolabella.  Znasz mnie przecie.
Kleopatra.  O, mniejsza o to, co wiem, co słyszałam!
Śmiejesz się, kiedy dziecię lub niewiasta
Swój ci sen prawi? śmiejesz się, nieprawda?
Dolabella.  Wyznaję, pani, twych słów nie rozumiem.
Kleopatra.  Ja więc marzyłam, że był imperator,
Zwał się Antoniusz; ach, jak pragnę usnąć,