Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   232   —

Tam się dowiecie, jaka mnie konieczność
Mimo mej woli w tę wojnę popchnęła,
Jak były listy me umiarkowane;
Idźmy, a wszystko pokażę wam teraz. (Wychodzi).


SCENA II.
Alexandrya. Sala w grobowcu.
(Wchodzą: Kleopatra, Charmian i Iras).

Kleopatra.  W smutku mym lepsze zaczynam mieć życie.
Jakże to mało być nawet Cezarem!
On nie fortuną, on tylko jej sługą,
Tylko jej woli ślepym wykonawcą.
Lecz to prawdziwem piętnem jest wielkości —
Dokonać czynu, który wszystko kończy.
Zamyka wrota przypadkom i zmianom,
Do snu kołysze, z ziemskich błot wyrywa,
A jest żebraka i Cezara mamką.

(Stają przy wrotach grobowca: Prokulejusz, Gallus i Żołnierze).

Prokul.  Cezar królowę Egiptu pozdrawia
I prosi, żeby rozważyć raczyła,
Jakie mu zechce położyć warunki.
Kleopatra.  Powiedz twe imię.
Prokul.  Zwię się Prokulejusz.
Kleopatra.  Twym słowom ufać radził mi Antoni;
Lecz małą troską dla mnie oszukaństwo,
Gdy mi wierności nie potrzeba dłużej.
Jeżeli pana twego jest życzeniem,
By miał królowę za swoją żebraczkę,
Niechaj pamięta, że królów majestat,
Aby godności swojej nie obraził,
Zebrać nie może o mniej niż królestwo.
Jeśli więc raczy mojemu synowi
Dać Egipt swoim podbity orężem,
Z tego, co może, wydzieli mi dosyć,
By mu dziękować za to na kolanach.
Prokul.  Bądź dobrej myśli, odpędź wszelką trwogę,