Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   210   —

3 Żołnierz.  Dzielna to armia, pełna rezolucyi.

(Słychać pod ziemią granie oboi).

4 Żołnierz.  Cicho! czy słyszysz?
1 Żołnierz.  O, nieba!
3 Żołnierz.  Słuchajmy!
1 Żołnierz.  Pieśni w powietrzu.
3 Żołnierz.  Pod ziemią.
4 Żołnierz.  Co myślisz?
Czy to znak dobry?
2 Żołnierz.  Nie.
1 Żołnierz.  Co się to znaczy?
2 Żołnierz.  Przez Antoniusza ukochany bożek,
Herkules, nawet opuszcza go teraz.
1 Żołnierz.  Idźmy zapytać, czy i inne straże,
Co my, słyszały. (Zbliżają się do innego posterunku).
2 Żołnierz.  Hola! towarzysze!
Kilku Żołnierzy  razem. Ha, czy słyszycie?
1 Żołnierz.  Co za wiekie dziwy
3 Żołnierz.  Czyli słyszycie, koledzy, słyszycie?
1 Żołnierz.  Idźmy za głosem, dopóki nam wolno,
Zobaczmy, jak się to skończy.
Kilku razem.  Więc idźmy!
Wielkie to dziwy! (Wychodzą).


SCENA IV.
Alexandrya. Pokój w pałacu.
(Wchodzą: Antoniusz, Kleopatra, Charmian i inni).

Antoniusz.  Eros, mój pancerz!
Kleopatra.  Spocznij choć na chwilę.
Antoniusz.  Nie mój gołąbku. Eros, daj mi zbroję.

(Wchodzi Eros ze zbroją).

Zbrój mnie, a żwawo, dobry przyjacielu,
Jeśli fortuna opuści nas dzisiaj,
To chyba mszcząc się, że jej urągamy.
Kleopatra.  Ja też pomogę. A to na co służy?
Antoniusz.  Daj pokój, serca mego ty płatnerzu.