Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   172   —

Cez., Anton.  i Lepid. To nasze wnioski.
Pompej.  Gdym was tu wyprzedził,
Byłem gotowy przyjąć te warunki,
Lecz mnie Antoniusz trochę zniecierpliwił.
Choć sam się chełpiąc, zmniejszam me zasługi,
Wiedz, żo gdy brat twój z Cezarem wojował,
Matka w Sycylii znalazła przytułek.
Antoniusz.  Słyszałem o tem i gorącom pragnął
Złożyć ci za to moje dziękczynienia.
Pompej.  Daj mi twą rękę; nie myślałem wcale,
Że cię tu spotkam.
Antoniusz.  Prawda, że na wschodzie
Miękkie są łoża; dziękuję ci za to,
Żeś mnie tu wcześniej, niż chciałem, przywołał,
Bom zyskał na tem.
Cezar.  Nie małoś się zmienił
Od czasu, gdym cię ostatni raz widział.
Pompej.  Nie wiem, jak twardy los znaczy twarz moją,
Lecz wiem, że nigdy temu nie wydoła,
By serce moje swoim zrobić sługą.
Lepidus.  Błogie spotkanie!
Pompej.  Tak sądzę, Lepidzie. —
Zgoda na wszystko. Spiszmy tu warunki,
Opatrzmy pismo wzajemną pieczęcią.
Cezar.  Wydam rozkazy.
Pompej.  Nim się rozstaniemy,
Losujmy, pierwszy kto bankietem uczci
Swoich kolegów.
Antoniusz.  Pozwól, niech ja zacznę.
Pompej.  Nie, nie, Antoni, ciągnijmy na losy,
Ale czy pierwszy, czy będziesz ostatni,
Nie traci sławy twa egipska kuchnia;
Bo jak słyszałem, Juliusz także Cezar
Utył na waszych egipskich bankietach.
Antoniusz.  Nie małoś, widzę, słyszał ciekawości!
Pompej.  Złego nie myślę —
Antoniusz.  I słowa twe dobre.
Pompej.  Słyszałem także, że Apollodorus