Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 6.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   170   —

Więc go zatrzymaj, razem z nim przepadnij!

(Wychodzi Posłaniec).

Charmian.  Cierpliwość, pani!
Kleopatra.  Krzywdziłam Cezara,
Ażeby chwałę Antoniusza podnieść.
Charmian.  Zbyt często, pani.
Kleopatra.  Zapłacił mi za to.
O, Iras! Charmian! Podajcie mi rękę,
Bo siły tracę — ale mniejsza o to —
Dobry Alexas, wyszukaj posłańca,
Niech ci Oktawii odmaluje rysy,
Wiek jej, skłonności; niech ci także powie
Włosów jej kolor, a wróć z odpowiedzią.

(Wychodzi Alexas).

Odtąd na wieki niech mi obcym będzie!
Ale nie, Charmian, bo jeśli w połowie
Twarz ma Gorgony, to druga połowa
Marsa obrazem. (Do Mardyana). Powiedz, niech Alexas
Dowie się także, jaki wzroiit Oktawii.
O, Charmian, Charmian! lituj się nade mną.
Lecz nie mów do mnie. — Idźmy! daj mi rękę!

(Wychodzą).


SCENA VI.
Niedaleko Mizenum.
(Wchodzą: z jednej strony Pompejusz i Menas, przy odgłosie trąb i bębnów; z drugiej strony Cezar, Lepidus, Antoniusz, Enobarbus, Mecenas, na czele Armii w pochodzie).

Pompej.  Daliśmy sobie wzajem zakładników,
Pomówmy chwilę, nim przyjdzie do boju.
Cezar.  Słuszna, poprzednio układów próbować;
Na piśmie nasze odebrałeś wnioski,
Powiedz nam teraz, jeśliś je rozważył,
Czy wystarczają, by miecz w pochwę schować,
Wrócić Sycylii te młode zastępy,
Które inaczej tutaj zginąć muszą.
Pompej.  Słuchajcie teraz mojej odpowiedzi,