Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   87   —

Głazyby nawet uczuciem natchnęła.
Nie patrz tak na mnie, aby rozrzewnienie
Postanowienia mego nie zmieniło,
Aby czyn barwy swojej nie utracił,
Za krew łzy może!
Królowa.  Do kogo tak mówisz?
Hamlet.  Czy nic nie widzisz?
Królowa.  Nic, choć, co jest, widzę.
Hamlet.  Czy nie szłyszałaś nic?
Królowa.  Nic, prócz nas samych.
Hamlet.  Ha, tam! tam! Spojrzyj! widzisz, jak wychodzi
Ojciec mój taki, jak był za żywota!
Patrz, tam, czy widzisz? we drzwiach właśnie samych.

(Duch znika).

Królowa.  To w mózgu twoim ukute zjawisko.
Szał zdolny stwarzać widma fantastyczne.
Hamlet.  Szał! Puls mój bije jak twój regularnie,
I tętnem zdrowia wydaje muzykę.
Nie jest szaleństwem wszystko, co mówiłem.
Staw mnie na próbę, powtórzę ci wszystko,
Wszystko, bez żadnych szaleństwa odskoków.
Jeżeli pragniesz zbawienia, o, matko!
Nie kój twej duszy ułudnym balsamem,
Że to nie grzech twój, ale mój szał mówi;
Wrzód tylko zwodną powleczesz skorupą,
Ale zgnilizna, chociaż niewidoma,
Wnętrzności twoich nie przestanie toczyć.
Przed niebem z twych się wyspowiadaj grzechów,
Żałuj za przeszłość, popraw się na przyszłość,
Szpetnego chwastu nie pokrywaj gnojem,
By tem obfitszych liści nie rozwinął.
Przebacz mi cnotę, w dzisiejszej albowiem
Dychawicznego zepsucia epoce,
O przebaczenie cnota musi błagać,
Na klęczkach prosić, by jej grzech pozwolił,
Dobrą usługę oddać sobie radą.
Królowa.  Serce me, synu, rozciąłeś na dwoje!
Hamlet.  Gorszą połowę twego serca odrzuć,