Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   69   —

ani do chrześcijanina, ani do poganina, ani nawet do człowieka, tak się indyczyli, tak ryczeli, iż myślałem, że jaki najmita natury robił ludzi, tylko nie zrobił ich dobrze, tak haniebnie ludzkość naśladowali.
1 Aktor.  Spodziewam się, książę, żeśmy w tym względzie nie małe poczynili postępy.
Hamlet.  Poprawcie się do reszty. A nie dozwólcie tym, którzy grają rolę błaznów, dorzucić choćby jedno słowo do tego, co jest napisane w ich roli. Są bowiem tacy, którzy śmieją się sami, aby pobudzić do śmiechu kilku tępych słuchaczy, choć może właśnie w tem miejscu były rzeczy zasługujące na uwagę. To bardzo niedorzecznie; to jest dowodem mizernej ambicyi w głupcu, który podobnych środków się chwyta. A teraz idź; przygotuj wszystko! (Wychodzą Aktorowie. — Wchodzą: Polonius, Rozenkranc i Gildenstern). No, i cóż tam nowego, mości panowie? Czy król przyjdzie na sztukę?
Polonius.  I królowa także, a to bez zwłoki.
Hamlet.  Nakaż więc pośpiech aktorom. (Wychodzi Polonius). A i wy, czybyście nie chcieli dopomódz mu w dopilnowaniu pośpiechu?
Roz. i Gild.  Chętnie, mój książę. (Wychodzą: Rozenkranc i Gildenstern).
Hamlet.  Horacyo! (Wchodzi Horacyo).

Horacyo.  Przybywam, książę, na twoje rozkazy.
Hamlet.  Horacyo, nigdy jeszcze nie spotkałem
Sprawiedliwszego od ciebie człowieka.
Horacyo.  O, drogi książę —
Hamlet.  Nie myśl, że pochlebiam.
Czegóż się mogę od ciebie spodziewać,
Gdy twoim stołem, szatą i dochodem
Twój dobry humor? Po co biednym schlebiać?
Niech głupią dumę język pocukrzony
Liże i kolan swych zgina zawiasy,
Tam gdzie zysk płaci łaszenie. Lecz słuchaj:
Odkąd ma dusza jest wyboru panią
I może ludzi rozróżniać, jej wybór