Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   61   —

Słuchaczów uszy strasznem słowem rozdarł,
Strwożył niewinnych, do szaleństwa przywiódł
Występnych dusze, obłąkał prostaków,
Po wszystkich władzach widzenia i słuchu
Rozlał zdziwienie. A ja, ciężki nędzarz,
Blady nikczemnik, z duszą pełną błota,
Drzymię nieczuły, sprawy mej niepomny,
Nic rzec nie umiem, nic, by pomścić króla,
Którego ziemie i najdroższe życie
Skradła przeklęta zbrodnia! Czym jest tchórzem?
Kto mnie nędnikiem nazwie, głowę strzaska,
Wyrwie mi brodę i w twarz mi ją ciśnie,
Za nos mnie chwyci, łgarzem szczekającym
Jak pies mnie nazwie? Kto wszystko to może?
Ha, wszystko zniosę! Musi być w mych piersiach
Gołębie serce, musi nie być żółci,
Zdolnej goryczą krzywdy me zaprawić,
Albo od dawna jużbym kruków stada
Tego nędznika utuczył resztkami.
Krwawy, bezwstydny podlezę, bez sumienia,
Zdradny, nierządny, wyrodny nędzarzu!
O zemsto!
Jakiż ja osieł! Co za dowód męstwa,
Że ja, drogiego zabitego dziecię,
Gnany do zemsty przez niebo i ziemię,
Jak nierządnica, tylko w słowach szukam
Ulgi dla serca i tylko przeklinam,
Jak pomywaczka, jak karczemna dziewka!
Dalej, mój mózgu! Słyszałem, że ludzie
Z zbrodnią na duszy, podczas widowiska,
Sztucznym złudzeniom sceny ulegając,
Tak nagłym byli rażeni przestrachem,
Że sami własne wyjawiali zbrodnie.
Morderstwo, chociaż bez języka, mówi
Dziwnemi głosy. Polecę aktorom,
Sztukę podobną do morderstwa ojca
Grać przed mym stryjem, a wzrok jego będę
I duszę zgłębiał; jeśli choć raz zadrgnie,