Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   50   —

Hamlet.  Dobrze, dzięki Bogu.
Polonius.  Czy znasz mnie, mój książę?
Hamlet.  Bardzo dobrze; jesteś rybak.
Polonius.  Mylisz się, mości książę.
Hamlet.  To chciałbym przynajmniej, żebyś tak był jak on uczciwym.
Polonius.  Tak uczciwym, mój książę?
Hamlet.  Tak jest, tak uczciwym, mości panie. Być uczciwym, jak teraz świat idzie, jest to być jednym wybranym z dziesięciu tysięcy.
Polonius.  Wielka prawda, mój książę.
Hamlet.  Bo jeśli słońce płodzi robaki w psie zdechłym i, będąc bóstwem, całuje ścierwo — Czy masz ty córkę?
Polonius.  Mam, mój książę.
Hamlet.  Nie pozwalaj jej chodzić po słońcu; poczęcie jest błogosławieństwem, tylko nie takie, jakie córka twoja może począć. Przyjacielu, miej baczność!
Polonius.  Jak to rozumiesz, książę? (Na str.) A zawsze mu w głowie moja córka. Nie poznał mnie jednak od razu; powiedział, że jestem rybakiem. Zabrnął daleko, zabrnął daleko! Ależ za młodu i ja niemało wycierpiałem z miłości; omal nie tyle. Prowadźmy jednak dalej rozmowę. (Głośno) Co czytasz, mości książę?
Hamlet.  Słowa, słowa, słowa.
Polonius.  Ale treść, mości książę?
Hamlet.  Czego?
Polonius.  Treść dzieła, które czytasz, książę?
Hamlet.  Same potwarze, mości panie. Toć ten satyryczny hultaj powiada mi tu, że starcy mają siwe brody, że na ich twarzach są zmarszczki, że z ich oczu cieknie bursztyn, albo guma, że im obficie zbywa na dowcipie i że mają słabe golenie. Choć w to wszystko najsilniej, najpotężniej wierzę, zdaniem przecie mojem, nieuczciwą jest rzeczą wpisywać to wszystko do księgi, boć i ty sam, mości panie, tak jak ja byłbyś starym, gdybyś jak rak w tył mógł chodzić.
Polonius  (na str.). Choć to szaleństwo, jest w niem przecie