Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   40   —

Do mnie, panowie, zbliżcie się tu do mnie.
Na szabli mojej połóżcie prawice;
Nie mówić nigdy o nocy tej dziwach,
Na szablę moją przysiążcie!
Duch  (pod ziemią).Przysiążcie!
Hamlet.  Dobrześ rzekł, stary krecie. Szybko, widzę,
Nurtujesz ziemię, uczciwy górniku!
Raz jeszcze miejsce zmieńmy, przyjaciele.
Horacyo.  O dniu i nocy! Dziwy niepojęte!
Hamlet.  Więc je jak rzadkich powitajcie gości.
Więcej jest dziwów na ziemi i niebie
Niż się marzyło naszym filozofom.
Lecz pójdźcie! Nigdy, na zbawienie wasze,
Jakkolwiek kroki me dziwaczne będą —
Bo może uznam na przyszłość potrzebnem
Ciało me ubrać w szatę dziwaczności —
Widząc mnie, nigdy, nigdy, przyjaciele,
Takim dłoń waszych, takim głowy ruchem,
Lub słów dwuznacznych wymową, naprzykład:
Wiem, albo: gdybym zechciał, mógłbym, albo:
Gdybym chciał mówić, albo: kto wie, może,
Albo podobnym nie zdradzicie znakiem
Moich tajemnic. Że tego nie będzie,
Niech wam tak niebo ześle miłosierdzie
W ciężkiej potrzebie! Przysiążcie!
Duch  (pod ziemią).Przysiążcie!
Hamlet.  O spocznij, spocznij, duchu niespokojny!
Teraz, miłości polecam się waszej.
Czemkolwiek człowiek tak biedny jak Hamlet
Miłość i przyjaźń ku wam stwierdzić zdoła,
Przy łasce bożej nie omieszka. Pójdźmy!
Palec na ustach, raz jeszcze was błagam.
Czas wyszedł z stawów, losów klątwa zdarza,
Że się rodziłem na jego lekarza!
Lecz dosyć! teraz oddalmy się razem. (Wychodzą).