Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   240   —

Kordelia.  Nie pierwsi, chęcią wiedzeni najlepszą,
Złą mamy dolę. Królu zwyciężony,
Twój los jedynie dolega mi ciężko;
Łatwobym sama wzgardą odepchnęła
Wzgardę fortuny. Czy wolą jest twoją
Na chwilę widzieć siostry me, twe córki?
Król Lear.  Nie, nie, nie, nigdy! Idźmy do więzienia,
Będziem tam śpiewać jak dwa ptaszki w klatce.
Gdy prosić będziesz o błogosławieństwo,
Uklęknę, prosząc o twe przebaczenie,
I tak przeżyjem śród modłów i śpiewu,
Będziemy stare powtarzali baśnie,
Śmiać się będziemy do złotych motyli;
A kiedy biedak przyniesie nam jaki
Dworskie nowiny, będziemy go pytać,
Kto spadł, kto urósł, kto wygrał, kto przegrał,
I wszystkie świata zgłębim tajemnice,
Jakby na zwiady Bóg nas tam wyprawił.
W ciasnych więzienia murach przeżyjemy
Potężnych panów spiski i stronnictwa,
Którzy, jak morze pod księżyca wpływem,
Rosną, spadają.
Edmund.  Do więzienia z nimi!
Król Lear.  Moja Kordelio, na takie ofiary
Bogowie sami rzucają kadzidła!
Więc cię znalazłem? Ten, co nas rozdzieli,
Z niebios płonącą przynieść musi głownię
I ogniem z jamy jak lisów wykurzyć.
Otrzyj źrenice, bo wprzódy zaraza
Pożre ich ciało i skórę, bo wprzódy
Na śmierć ich głodną będziemy patrzyli,
Nim z naszych źrenic jedną łzę wycisną!
Chodź. (Wychodzą Król Lear i Kordelia pod strażą).
Edmund.  Zbliż się do mnie, rotmistrzu i słuchaj.
Czytaj ten papier. (Daje mu papier). Pośpiesz do więzienia;
O jeden stopień już cię posunąłem;
Jeśli wykonasz, co pismo zawiera,
Staniesz na drodze do świetnej fortuny.