Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   227   —

Edgar.  Wonny majeranek.
Król Lear.  Przechodź!
Gloucest.  Znam ten głos.
Król Lear.  Ha! Goneril! — Na białą brodę! — Głaskały mnie jak psa; mówiły mi, że miałem białe włosy na brodzie, nim czarne puściły. Powtarzały: tak i nie na wszystko, co powiedziałem. Ale to tak, i to nie, nie były dobrą teologią. Dopiero gdy deszcz mnie zmoczył, a wiatr kazał mi dzwonić zębami, dopiero gdy piorun nie chciał zmilknąć na mój rozkaz, dopiero wtedy je odkryłem, wtedy je zwąchałem. Ba! nie są to słowni ludzie; mówili mi, że byłem wszystkiem, ale to kłamstwo, nie jestem zahartowany na febrę.

Gloucest.  Ach, przypominam sobie ten dźwięk głosu.
Czy to król?
Król Lear.  Zgadłeś, tak, król w każdym calu!
Patrz, kędy spojrzę, drżą moi poddani!
Tobie przebaczam. Za coś był skazany?
Za cudzołostwo. Śmierć za cudzołostwo?
Nie, ty nie umrzesz! Królik cudzołoży,
W mych oczach złota muszka ta wszeteczni.
Wiwat parzenie! Toć bękart Gloucestera
Tkliwszym dla ojca był, niźli me córki,
Chociaż poczęte w prawych prześcieradłach.
Śmiało, rozpusto! trzeba mi żołnierzy.
Widzisz tę damę mizdrzącą się skromnie?
Twarz zda się mówić, że z śniegu ma ciało,
Gra też świętoszkę i potrząsa głową,
Gdy słowo: rozkosz, przy niej kto wymówi;
Do sprawy jednak klacz, albo łasica,
Nie idą z takim, jak ona, pochopem.

Niżej pasa, to Centaury, choć kobiety wyżej. Wszystko co do pasa, do bogów należy, wszystko co niżej, jest dyabła własnością; tam jest piekło, tam jest ciemność, tam jest siarczysta przepaść, żar, opalenizna, smród i zgnilizna. Fe! fe! puah! puah! Daj mi łut piżma, dobry aptekarzu, okadź moją wyobraźnię. Oto pieniądze dla ciebie.