Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   212   —

Sługa.  Zginąłem! Lordzie! zostało ci oko,
Byś widział jego upadek. Umieram! (Umiera).
Cornwall.  Jest sposób, aby nie zobaczył więcej.
Precz galareto podła! A gdzie teraz
Blask się twój podział?
Gloucest.  Noc straszna! noc wieczna!
Gdzie syn mój Edmund? Edmundzie, w twej duszy
Wszystkie natury roznieć teraz iskry,
By czyn okrutny ten pomścić!
Regan.  Ha, zdrajco!
Wołasz na tego, co cię nienawidzi;
On nam o zdradzie twojej dał wiadomość,
Zbyt dobry, by się litować nad tobą.
Gloucest.  O, ja szalony! Edgar był spotwarzon!
Przebacz mi, Boże, a jemu błogosław!
Regan.  Rzućcie go za drzwi, niechaj sobie wietrzy
Drogę do Dover! — Jak ci jest, milordzie?
Cornwall.  Jestem raniony. Oddalmy się, pani.
Ślepego zdrajcę wygońcie co prędzej,
Na gnój mi tego rzućcie niewolnika!
Czuję, Regano, że mnie krew uchodzi;
W niedobrą porę przyszła mi ta rana.
Podaj mi rękę.

(Wychodzi Cornwall, prowadzony przez Reganę. — Słudzy odwięzują i wyprowadzają Gloucestera).

1 Stróż.  Na wszystko się ważę,
Jeśli on dobrze skończy.
2 Sługa.  Jeśli ona
Żyć długo będzie, jeśli się doczeka
W podeszłych latach zwykłej starcom śmierci,
Wszystkie kobiety zmienią się w potwory.
1 Stróż.  Idźmy za hrabią, skłońmy Bedlamczyka,
By go prowadził, gdzie zechce; na wszystko
Gotowe jego hultajskie szaleństwo.
2 Sługa.  Idź ty, ja pójdę po płótno i białko,
By je przyłożyć na skrwawione oczy.
Bądź mu pomocą, miłosierny Boże! (Wychodzą).