Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   210   —

Abym potrafił zemstę mą nasycić,
Ludzie mnie mogą ganić, lecz nie wstrzymać.
Kto tam? A, zdrajca? (Wchodzą Słudzy z Gloucesterem).
Regan.  To on, lis niewdzięczny!
Cornwall.  Zwiążcie mu ręce!
Gloucest.  Dobrzy przyjaciele,
Zważcie, że gośćmi jesteście moimi,
Tak wielkiej krzywdy nie róbcie mi, proszę!
Cornwall.  Zwiążcie go, mówię! (Słudzy wiążą go).
Regan.  Silniej! Szpetny zdrajco!
Gloucest.  Niemiłosierną jesteś dla mnie panią,
Lecz ja nie jestem zdrajcą.
Cornwall.  Do tej ławy
Przywiążcie zdrajcę! Zobaczysz, nędzniku —

(Regan szarpie go za brodę).

Gloucest.  Jak czyn niegodny szarpać moją brodę!
Regan.  Jak biała broda, a on taki zdrajca!
Gloucest.  Okrutna pani, włosy twoją ręką
Z mej siwej brody wydarte ożyją,
By cię oskarżyć! Jestem wasz gospodarz,
Jakże śmiesz ręką kalać rozbójniczą
Twarz mą gościnną? Powiedz, czego chcecie?
Cornwall.  Mów, co za listy odebrałeś z Francyi?
Regan.  Mów tylko szczerze, wiemy bowiem prawdę.
Cornwall.  Jakie przymierze z zdrajcami zawarłeś,
Którzy na brzegach tych wylądowali?
Regan.  Gdzie wyprawiłeś króla lunatyka?
Mów!
Gloucest.  Odebrałem list pełny przypuszczeń,
List napisany ręką neutralną,
Nie wrogą.
Cornwall.  Wykręt!
Regan.  A wykręt kłamliwy.
Cornwall.  Gdzieś wysłał króla?
Gloucest.  Do Dover.
Regan.  Dlaczego?
Czyś nie odebrał rozkazu pod karą —
Cornwall.  Czemu do Dover? Niech na to odpowie!