Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 4.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   132   —

Tylu potężnych uderzyłaś książąt?
1 Poseł.  Jak straszny widok! Za późno przybywa
Nasze poselstwo, bo głuche są uszy,
Którym powiedzieć było nam zlecone,
Że się królewskie spełniły rozkazy,
Że z Gildensternem Rozenkranc nie żyją.
Od kogo teraz dzięki odbierzemy?
Horacyo.  Nie z tych ust, choćby mogły wam dziękować,
Bo nie król śmierci ich napisał rozkaz.
Teraz gdy ciebie, książę, z polskiej wojny,
Kiedy was z Anglii w jednym dniu sprowadził
Los, jak na świadków krwawego zdarzenia,
Każcie, niech zwłoki te na katafalku
Będą na widok ludu wystawione,
Potem pozwólcie, bym światu odsłonił
Tajemne wszystkich wypadków powody.
Powiem wyrodne, krwawe, sprośne czyny,
Sąd przypadkowy, mordy nieumyślne,
Śmierć, skutek zdrady albo fatalności,
A jak na domiar, chytrych knowań skutek
Na swych knowaczy głowy spadający.
Wszystko to mogę wiernie opowiedzieć.
Fortinbr.  Pragnę co prędzej usłyszeć twą powieść,
A dostojników na słuchaczy zwołać.
Sam z żalem moją fortunę przyjmuję.
Do tej korony zaległe mam prawa,
Praw tych dochodzić każe mi konieczność.
Horacyo.  O nich mi także ten polecił mówić,
Który swym głosem pociągnie tysiące.
Śpieszmy się tylko, póki w odurzeniu
Umysły ludu, bo inaczej spiski
I błędy nowe sprowadzą nieszczęścia.
Fortinbr.  Czterech rotmistrzów niech zwłoki Hamleta
Na katafalek niosą jak żołnierza,
Bo niewątpliwie, na próbę stawiony,
Wszystkie królewskie objawiłby cnoty.
Na honor jego wojenna muzyka,