Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ryszard.  Ktobądż twym ojcem, to pewno twa matka,
Bo dobrze widzę, że matki masz język.
Małgorz.  Ty ni do ojca, ni matki podobny,
Jesteś brzydoty piętnem naznaczony,
Aby przed tobą ludzie uciekali
Jak przed jaszczurki albo żmii żądłem.
Ryszard.  O, ty żelazo neapolitańskie,
Pokryte blaskiem angielskiego złota,
Ojciec twój króla stroi się tytułem,
Jakby się rynsztok morzem chciał nazywać,
Czy się nie wstydzisz, wiedząc, skąd wychodzisz,
Zdradzać językiem podłość twego rodu?
Edward.  Tysiąc wart koron wiecheć, coby zdołał,
Czem jest, nędznicy tej pokazać jasno.
Piękniejszą była od ciebie Helena,
(Choć mąż twój może być Menelausem),
Nigdy tak przecie nie skrzywdziła męża,
Jak ty, fałszywa niewiasto, monarchę.
Ojciec był jego całej Francyi panem,
Król przed nim czoło i Delfin ugięli;
Gdyby wziął żonę wedle swego stanu,
Swojąby chwałę do dziś dnia zachował;
Lecz gdy żebraczkę wziął do swego łoża,
Biednego ojca zaszczycił swym związkiem,
Dni swych pogodę na ulewę zmienił,
Co zmyła ojca fortunę we Francyi,
A mnogie w domu wywołała spiski.
Bo skąd ta wojna, jeśli nie z twej dumy?
Pokora nasze prawaby uśpiła,
Do lepszych czasów, przez litość dla króla,
Spór o koronę byłby odłożony.
Jerzy.  Gdy naszem słońcem twa zakwitła wiosna,
A twoje lato żniwa nam nie dało,
Rąbiem siekierą korzeń przywłaszczenia,
Choć i nas ostrze jej dotknęło nieraz.
Pomnij, że kiedy raz wznieśliśmy rękę,
Nie spoczniem, póki nie upadniesz ścięta,
Lub bujniej wzrośniesz krwią naszą podlana.